Regularnie słyszymy o amerykańsko-chińskiej wojnie o chipy, której elementem są kolejne fale amerykańskich sankcji. Wszyscy też pamiętamy, gdy jeszcze niedawno parkingi fabryk były zastawione autami, których produkcji nie można było dokończyć przez brak jakiegoś mikrokontrolera. Te sytuacje zademonstrowały w praktyce, jak ważny i delikatny jest rynek półprzewodników, w wyniku czego politycy zaczęli mówić i podejmować kroki w stronę mikroprocesorowej niezależności. Niezależności, której pełnia istnieje jedynie tam, gdzie biegające po tęczy jednorożce, bo produkcja zaawansowanych chipów to węzeł gordyjski globalnych współzależności i rynek wypełniony rozsianymi po świecie monopolistami.
Źródło: klik